piątek, 20 grudnia 2013

Trudno.

Może jednak nie jestem za stara na taką miłość. Taką z kwiatami, prezentami, buziakami. Taką słodką, ale nie przesłodzoną. Taką fajną.

Kocham.

Zamknięto mi świat każąc do niego wejść. Ale nie ma do niego ani klucza, ani tajnego przejścia. Nic. Po prostu powinnam tam być. Postawiono mnie przed (po?) faktem dokonanym. I tak muszę sobie radzić. Broni żadnej, pomocy żadnej. Ale to jest podobno w porządku.

Wiem, że zdarza mi się robić naprawdę paskudne rzeczy. Najczęściej jest to impuls, głupie wytłumaczenie w głowie i leci. Nie zawsze prawda. A ja, jak głupia, znowu tkwię w tym samym punkcie. Bo przecież, nie to miałam na myśli. A potem dziwię się, że nikt mnie nie bierze na poważnie.

Ale nawet jeśli...No nie. Bo nie ma jeśli. Bo tak nie jest. Nie wmawiam dla rozrywki.

Przychodzi taki moment, że kończy się droga. Nie ma rozdroża, tylko ona się kończy. A na końcu nic nie ma. Co wtedy zrobić? Za późno, by zawrócić. Ale za wcześnie, by był koniec. Boję się usiąść, bo coś mnie rozjedzie.W ogóle się boję.

Rozmawiam, zapewniam, proszę, przepraszam, krzyczę, płaczę, śmieję się, żartuję. I nic. Nawet echo nie odpowiada. Puk, puk, jest tam kto? Będzie tam kto? Kiedykolwiek.?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz