niedziela, 1 listopada 2015

**

To uczucie, kiedy nie masz już siły, by mówić o uczuciach. To uczucie, kiedy nic nie możesz zrobić. I spadasz w dół, wpadasz w nurt rzeki i dajesz się porwać, bo nic innego nie zostaje. To uczucie, kiedy łatwiej jest Ci płynąć bezwładnie, niż powrócić na brzeg. Dlaczego, skoro to tylko od nas zależy. A potem odpływasz już tak daleko, że nie widzisz lądu. Rozpływasz się, topisz i powoli przestajesz istnieć. Nie ma Cię. Choć gdzieś wewnątrz bardzo pragniesz być, istnieć i się nie poddawać nurtowi, to dalej nic nie robisz. Tylko dalej dajesz się nieść. Tak trudno jest wrócić. Tak trudno jest uciec i nie wracać. Nawet jeśli brzeg jest na wyciągnięcie ręki, to ten jeden ruch to za dużo. Strach przed tym co potem, co dalej. Bo łatwiej jest utracić siebie, niż o siebie walczyć. I łatwiej jest stłumić to co mamy, niż wyprzeć się tego, czego nie chcemy mieć.

Zamykam się sama w klatce. I nie mogę wyjść. Zamek zamknięty. Mam klucz. Ale nie używam go. Choć tak bardzo chcę być wolna.