środa, 30 października 2013

Duchy.

Dlaczego tak bardzo kościołowi przeszkadza Halloween? Można się przyczepić pod względem zżynania wszystkiego z zachodu zamiast wymyślania własnych tradycji i pielęgnowania ich, ale to sprawa narodowa, do tego, że jest to głównie powodem zdzierania kasy z ludzi, też prawda. Ale co komu to robi? I tak w Polsce nie praktykuje się tego jakoś szczególnie. Są imprezy w charakterze Halloween, są bale, przebieranki dla dzieci i wycinanie z dyni buziek, a to wszystko ma tylko dać frajdę przed dniem zadumy, który nie został przez to wszystko utracony. Jak sama Pani katechetka stwierdziła, Polacy lubią się bawić, śmiać, dodawać do wszystkiego humor, a że twierdzi, że równie dobrze mogliby to robić 31 października przebierając się za wybitne zmarłe postacie, to jej koncepcja. A ktoś wymyślił przebieranie się za duchy, kościotrupy, wampiry i tym podobne. I to jest inna koncepcja, która weszła w życie. Co to komu szkodzi?

Osobiście nie jestem za chodzeniem po domach i sępieniem cukierków. Nie w Polsce. Won z tym do Ameryki, bo za dużo już u nas się od nich wzięło. Ale czy to ogranicza moją wiarę? Czy jakoś na nią naskakuje? Czy wszystko co robię, jest jednoznaczne z tym, w co wierzę?

"Taki artykuł był. Ojciec dumny z 6letniego synka, bo nauczył się czytać, składa literki, rozumie ich sens i czyta Harrego Pottera. Tata obiecał mu, że za rok pojadą do Londynu, żeby zobaczyć dworzec Kings Cross. Dlaczego tak łatwo jest dzieciom pozwolić uwierzyć w magię, a tak trudno nauczyć ich wierzyć w Boga?" . Może dlatego, droga Pani katechetko, że to małe dzieci, u których kształtuje się wyobraźnia. Uczy się ich wierzyć w Boga także, ale jest to związane z mnóstwem obowiązków, których dzieci nie lubią. Ogranicza ich to. Ale to, że czyta Harrego Pottera nie oznacza, że będzie w to wierzył. W tą książkę się nie wierzy, z tą książką się marzy. Ona otwiera umysł małego stworzonka do olbrzymich granic możliwości. To jest piękne. To jest grzeszne. Powinni również zabronić wierzyć dzieciom w Świętego Mikołaja, czytać Czerwonego Kapturka, bo to wszystko nieprawdziwe historie. Harry Potter to bajka, jak każda inna. A czytając go nie znaczy, że wierzymy we wszystko, co jest tam napisane.

Zdenerwowało mnie to. Nikt nie lubi ograniczeń. Wierzę w Boga. I to jest też wiara w magię, cuda. Dla mnie najważniejsze jest to, w co wierzę. I że nie wierzę w inne bzdury, jak to całe Halloween. Ale pewnie idąc na lodowisko z tejże okazji będę znów o jeden grzech bliżej piekła. O grzech ciężki.

A pojutrze stanę nad grobami osób mi bliskich. Niektórych nie znam. I wtedy to nie będzie miało znaczenia, jakie mam grzechy. Stanę nad grobem babci i jak co roku powiem "Cześć babciu. Jak się masz? U mnie wszystko w porządku. Tęsknię za Tobą. Mam nadzieję, że masz się tam dobrze". Boję się cmentarzy, ale lubię ten pierwszolistopadowy klimat. Szare niebo, błoto, setki ludzi przeciskające się między płytami nagrobkowymi. I do cioci. Jak co roku.



Jutro zakupy *.* I Liderzy *.* I lodo *.*

sobota, 26 października 2013

Zapachy.

Dlaczego lubię dzisiejszy dzień? Bo było fajnie. Uwielbiam tych ludzi, tą atmosferę, te pomysły, te dni. 

I to lodowisko ^^. 

Dzisiaj śpimy godzinę dłużej. Co by było, gdyby zmiana czasu byłaby na fizyce! O.o

Uwielbiam, jak zapachy przypominają mi momenty mojego życia. Zazwyczaj te dobre. Czuję wtedy, jak naprawdę jestem szczęśliwa. I jeśli to jest dopiero początek, to już nie mogę się doczekać, co będzie dalej!

W ogóle lubię czuć. Wąchać. Pachnieć. Benzyna, skoszona trawa, deszcz, męskie perfumy, pomarańcza, cynamon, herbata, kawa, bez. To jest to. 


piątek, 25 października 2013

Friday.

No. I piątek. Wiem, że powinnam już myśleć o prezentacji na informatykę, sprawdzianie z fizyki, wypracowaniu i poprawie z historii. Ale zamiast tego siedzę i zastanawiam się, kiedy będę miała czas, żeby to wszystko ogarnąć.

Zapowiada się fajny weekend ^^.

Leniwe popołudnie. Miłe popołudnie.

Wiem, że czasami mówię jedno, robię drugie. Sama sobie nie ufam. I sama sobie nie wierzę. Czasami wydaje mi się, że jestem dwoma osobami, czując dwie rzeczy naraz.


Lubię robić z siebie debila. Lubię być sobą.

czwartek, 24 października 2013

Najgorszy.

W snach często mam lęk wysokości. Czy w rzeczywistości też tak jest? Jest w wspomnienie z dzieciństwa. Wchodzę na balkon i czuję, że się przechyla i prawie spadam. I tak by nikt nie dał mi spaść. Teraz też nie.

Czasami myli mi się sen ze światem realnym. Choć w śnie czuję mocniej, boję się bardziej. Czuję się tam taka bezbronna wobec moich decyzji. Które nie są do końca moje. 

Kontrolowanie snów jest trochę fajne. Tylko to jest jak prezent urodzinowy, o którym wiedzieliśmy. Brak niespodzianki. 

Dziś jest (najlepszy) najgorszy dzień. Ever. Poziom adrenaliny osiągnął u mnie apogeum. A potem było już tylko miło.

Mrau.
To jest biol-chem.
Tego nie zrozumiesz.

wtorek, 22 października 2013

Wnętrze.

"Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, ale niestety się nie udało", "nowotwór ma już swoje przerzuty na innych narządach" "zostały panu 2 miesiące życia". Takie zdania to dla lekarzy codzienność. Nie wyobrażam sobie przyzwyczajenia się do bycia katem. Mimo iż nie ścinają głów, ani nie wstrzykują trucizny, to oznajmiają wyrok, który jest początkiem końca. Albo dokładnie końcem. "Kobieta chirurg, to ani chirurg ani kobieta". To chyba mój ulubiony cytat z "Chirurgów". Jest w tym trochę racji, bo choć empatia do ludzi jest potrzebna w tym zawodzie, to kobiety kategorycznie stawiają całe swoje życie na podłożu emocjonalnym, a przy słabym charakterze i zbytniej uczuciowości jedyne jakim lekarzem pozostaje się stać, to psychiatrą i samemu się leczyć. Przeraża mnie fakt, że po (przypuśćmy) zdaniu matury na wysokim poziomie, dostaniu się na medycynę, zakuwaniu rzeczy, o których nigdy mi się nawet nie śniło, latach specjalizacji, w końcu zostaję tym lekarzem i koniec końców jest taki, że ląduję w Rybniku, a co gorsza Lubiążu na wydziale psychiatrycznym jako pacjent. Boję się zostać z brakiem pomysłu, co dalej.

Od dłuższego czasu mam ochotę wiedzieć wszystko. Tym sposobem nie wiem nic. Bardzo często dopada mnie mania myślenia "muszę być w czymś najlepsza". A następnie jest pytanie: w czym? Zastanawiam się, czy mam w sobie na tyle oddania, żeby poświęcić się jednej rzeczy. Czy jest coś w stanie tak mnie zainteresować, żeby tylko w to się wgłębiać? I wtedy sobie odpowiadam. Było coś takiego. Biologia.

Ten okres wahania być-albo-nie-być-lekarzem jest chyba najlepszym momentem, by zacząć dowiadywać się o chorobach, operacjach, szczegółowych zagadnieniach z dziedzin anatomii. Albo się wkręcę, albo wykręcę. Choć póki nie zobaczę, to nie uwierzę, że jednak nie jestem humanistką.

Błąkam się ostatnio i błąkam. Niby jest normalnie, ale mam wrażenie, że czegoś istotnego mi brakuje. Czegoś.

Mijam często na ulicy ludzi, z którymi wiążę jakieś wspomnienia. A teraz pozostaje zwykłe "cześć", jako oznaka tego, że się jeszcze pamiętamy. To nie to, że się przestaliśmy lubić. To raczej ironia życia, które nie pozwala nam pozostawać na dłużej z tymi samymi ludźmi. A przynajmniej nie za każdym razem.





I jak tu nie być dumnym z najukochańszego chrześniaka na świecie. Ale to pierwsze pytanie po urodzeniu: "Czy aby nie jest rudy?". I nie jest. Już 10,5 miesiąca. Najsłodszy słodziak nad słodziakami.


niedziela, 20 października 2013

Luna.

Obudził mnie księżyc. Zmusił do myślenia. Zabronił patrzeć na zegarek. Trochę przestraszył. I znów zamknął mi powieki. Nocne szarady.

Zastanawiam się, co robię czekając na czwartek. I dlaczego tak bardzo się nakręciłam na nicość.

Czasem wydaje mi się, że mam więcej, niż na to zasługuję. A i tak pozostaję nieraz nieszczęśliwa. Nie wiem, czy potrafię docenić to, co mam, póki to mam.

Lubię te weekendy, podczas których nie zamykam się w presji. Nie robię nic do szkoły, a spędzam czas z ludźmi. Ludzi mi potrzeba. Chociaż samotnością czasem też nie gardzę.

Muszę schudnąć. Motywacja. Bardzo potrzebuję schudnąć. Dla siebie. Bo czuję się źle. Coraz częściej. Coraz bardziej.

"I pray for love. Every day and every night"

Miłość. Kiedyś. Na pewno. 


środa, 16 października 2013

Deszcz.

Jesień zawsze wydawała mi się taka nijaka. Deszcz, smutek, depresja. Ostatnio zaczęłam doceniać to, że w te wieczory mogę bez wyrzutów sumienia owinąć się w koc i odciąć od całego świata. Pić herbatę i patrzeć za okno. Taki mały odizolowany świat. Coś pięknego.

Dzisiaj chyba najbardziej mi się podobało na Liderach. Szkoda tylko, że faktycznie nie zawsze da się dojść do porozumienia z kimś. I zrozumieć.

Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia czy to czytasz, czy nie, ale nie wiem już, co mam robić, jak mam dotrzeć do ciebie i o co w tym wszystkim chodzi. Zaraz się poddam i wszystko oleję. Bo sama starać się o nic nie zamierzam. Nie jestem jedynym mułem ciągnącym ten powóz. Trochę współpracy.

Nie znoszę obojętności. Doprowadza mnie do autodestrukcji.

Mi zależy.







poniedziałek, 14 października 2013

Noteczka z sosem dla pani S.

Ciekawie Cię spotkać tak zupełnie przypadkowo. Miło.

Kto by powiedział, że potrafimy grupowo strzelać w odpowiedzi! "To weź szybko to zaznacz! Byle co, no, bo już zbierają!". Z każdym dniem coraz bardziej Was kocham, dzióbki. Tak, dzióbki.

Piję sobie herbatkę z cytrynką (tiamina mnie zabije w końcu) w kubku z napisem "Have a break". Słucham kubka. Nie może być inaczej, mimo iż nauki biologii jeszcze nie zaczęłam. Ni fizyki.

Jutro pierwsza lekcja z p. Kusz. "Przeepaaaniii, a Kuba może dzisiaj ze mną się przejść po szkole? Proooszę". To będzie dzikie i dziwne. Ale bardzo komiczne.

Często się uśmiecham. Nie, nie uśmiecham. Zacieszam mordę. Tak zupełnie... bez powodu.

Nie, żeby się zakochała... w tej piosence <3

"I'll be your clown
Behind the glass
Go 'head and laugh 'cause it's funny
I would too if I saw me "





niedziela, 13 października 2013

Bang.

Książka z biologii leży obok. Gardzę nią. Ona chyba mną też. Trochę mi nadal wstyd. Równie dobrze mogłabym nie przejść tego etapu, gdzie zapomnieli zaliczyć 5 pkt. Równie dobrze mogłam się nie odwoływać i zostać z cienkim wynikiem na koniec gimnazjum. Nie, nie mogłabym. Nie zniosłabym tego. Czymże jest jedna dwójka? Jak długo można się nad nią rozwodzić? Byle nie 3 lata.

Troszkę sobie świruję. Nie wiem czemu. Ale mam dobry humor! No dobra, wiem, czemu.

Lalalalalalalalalala.


Najkochańszy diabeł na świecie. Takie niewinne stworzonko. Prawie, jak ja.

IT'S A GOOD DAY . <3

sobota, 12 października 2013

Radość.

Czasami fajnie oderwać się z kimś od rutyny.

Lodolodolodolodo.

I tak się wywaliłeś. I tak specjalnie. I tak fajnie. :D

Zawiodłam się, bo myślałam, że będę mogła się pośmiać z Twojego braku umiejętności jeżdżenia na łyżwach, a tymczasem okazało się, że ktoś tu ma skryty talent. A pfe. Niesprawiedliwe.

Te 2 godziny były super. Super super, nawet.

A więc jestem miłą zołzą.







piątek, 4 października 2013

Piątek.

I w końcu przyszedł piątek. Wolność.

Humor trochę się poprawił, ale to chyba dlatego, że nie potrafię przy takich ludziach chodzić przygarbiona i smutna. Doceniam to.

Chyba przepiszę się na logistyka do Londzina. Rety. Zbiegi okoliczności chodzą stadami.

Jak widok takiej przecudnej sarenki może nie rozczulać? W sumie. Mnie wszystko rozczula.

Ojejciu, jakie kochane dziecko.
Ojejejciu, jaki słodki piesek!
Ojeeej, jaka urocza kózka.
Tak. To ja. A to jest Bambi.

Bambi patrzy się na mnie z pogardą. Nie dziwię się. "Czo ty ogarniasz?".

Ale już dzisiaj jest weekend. I spokojnie mogę nie ogarniać calymi dniami. Dwoma dniami. Tylko.









wtorek, 1 października 2013

Niewiedza.

Tak. Powinnam coś robić. Powinnam była zostać dzisiaj w domu i uniknąć tych niefortunnych sytuacji. Siedzieć i się zamęczać innymi rzeczami.

To kolejny raz, kiedy nie wiem rzeczy, które wiem. Helikaza, originy, polimeraza, primery, telomery, wiązania wodorowe, fosfodiestrowe, fragmenty Okazaki, pirymidyny, puryny, elongacja, endonukleazy.
Tak, to jest dopuszczająca wiedza.
-Ja ci nie mogę dać więcej niż 2.
-Dobrze...
-Nie, to nie jest dobrze. Dobrze by było, gdybym wpisywała tu 4. TO jest dopuszczająco.
I to uczucie powstrzymywanych łez, które za wszelką cenę chcą obmyć mi policzki. A raczej próby ich powstrzymywania.

Idziesz na tą część "biol" profilu medycznego i okazuje się, że jednak jesteś tu tylko dlatego, że po humanie wylądowałabyś w McDonaldzie. Trzeba było iść na logistyka do tych ciach w mundurach. "Za mundurem panny sznurem." Coś w tym takiego jest ^^

Wstając rano nie wiem czy mam dla czego wstawać. Zanim zwlokę pogniecione zwłoki z łóżka zdążę jeszcze tysiąc razy przeanalizować "za" i "przeciw" co do pójścia do szkoły. Potrzebuję powodu. Choćby najmniejszego. Ale ważnego.

Wracam do punktu wyjścia sprzed paru miesięcy. Moje niezdecydowanie kiedyś doprowadzi mnie to szału.


Wpisz w yt "Bad day", bo masz zły dzień i znajdź piosenkę, którą lubisz, ale nie wiedziałaś, że taki ma tytuł.
Bezcenne.

"Cause you had a bad day 
You're taking one down 
You sing a sad song just to turn it around 
You say you don't know 
You tell me don't lie
 You work at a smile and you go for a ride
 You had a bad day 
The camera don't lie 
You're coming back down and you really don't mind "

Niby bym sobie powyrywala dupery, ale najbardziej to potrzebuje jednego, jedynego, kochanego. Mojego. Pytanie: kogo? :< Brakuje mi poczucia bezpieczeństwa, ciepła, miłości. Czułości... To chyba jedyne marzenie, które ma wiekszy sens. Kochać. I być kochana...