piątek, 6 grudnia 2013

Tańczę.

Jeśli ktoś ma się wywrócić, potknąć, coś wylać, to zawsze to będę ja. Zasada numer jeden tego podłego świata. Choć czasami piorun przypadkowo nie trafia we mnie. Nie od dzisiaj jestem ofiarą losu. No więc tak, wywracam się wszędzie, nawet na środku parkietu. Taka zgrabność.

Moje nogi nadal tańczą.


Bo ta piosenka jest bardzo miła. Bo te chwile są z nami. I niech nie odchodzą.

"Te chwile są z nami
I nikt nie zabierze ich dopóki my
Będziemy wciąż tacy sami
Z radością odkrywać każdy nowy dzień"

Muszę nauczyć się poruszać jakoś po ludzku. Bo czas tak szybko leci, że zaraz będzie studniówka. Tak. Upragniona studniówka z wymarzonym duperem. Co jeśli będę pokraką?

Miśki są super.

Te uśmiechy na twarzach dzieci i słodkie "dziękuje", kiedy dajesz im czekoladowego mikołaja były dzisiaj najlepszym prezentem. Jeśli ten dzień był zapowiedzią świąt, to już nie mogę się ich doczekać. A najlepsze jest to czekanie, wyobrażanie, nakręcanie się. Późniejsze przeistoczenie w normalność nie daje już takiej radości. Od 2 tygodni słucham świątecznych piosenek, chyba zwariowałam. Tak pozytywnie.

Ten tydzień był najlepszym w tym roku szkolnym. Nie zrobiłam właściwie nic. Ale w sumie wiele.

Rozdawanie uśmiechów: poziom ekspert.
Nalewanie herbaty: pełna profeska.
Tańczenie: nadal marnie.
Omijanie fizyki: zaawansowane.
Zdobywanie mikołajowych czapek: dobrze.
Rzucanie maskotek z lodu na trybuny: nie.

A Cisza dalej szumi w głowie.
Jak to mój tata stwierdził "Cisza? Też bym mógł nagrać taki utwór. Cisza.".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz