sobota, 22 listopada 2014

Szukam cukru.

Straciłam. I zostałam stracona. Tak czasami bywa, że się coś traci, że ktoś nam coś odbiera. Nie wiem, czy nadejdzie ten moment, kiedy się do tego w końcu przyzwyczaję. Dlaczego ludzię ranią. Dlaczego coś zmusza do ranienia. Dlaczego nie zawsze wyjaśniają. Może czasem nie ma wyjaśnienia. Może nie sposób jest coś ubrać w słowa. Zawsze będę się nad tym zastanawiać, ale wątpię, bym w końcu dotarła na metę. Wiem, że nic nie wiem. I wiem, że się nie dowiem. Tak wiele rzeczy nie daje mi spokoju. Tak wiele rzeczy każe na siebie patrzeć z utęsknieniem. Każe? Kto każe? Podświadomość każe. Każe mi tęsknić za ludźmi, których już nie znam, których może nigdy nie znałam albo których wydawało mi się, że poznałam. Kim właściwie jesteście? Nie wiem, kim jestem ja sama. Trudno mi jest się przezwyczaić do zmian. Nie chcę ich krytykować, nie chcę nad nimi płakać. Płacz nie jest wynikiem zmian, ale odejść ludzi. To oni dają ból i wiem, że też to robię. Ludzie mają zdecydowanie zbyt wiele władzy. Ciąży na nas odpowiedzialność za innych, nawet jeśli sami tego nie chcemy. Czasem większa niż za siebie. I inni są odpowiedzialni za nas. Jestem krucha. Za krucha. I naprawdę nie chcę bawić się w kotka i myszkę. Myszka uciekła, dziurka się zamknęła. Kotek zdechł z głodu. Takie bywają bajki, prawda? Zawsze ktoś ucierpi, by ktoś inny musiał być szczęśliwy. Chcę być szczęśliwa, ale nie czyimś kosztem. Nie chcę też być nieszczęśliwa, by ktoś inny mógł skakać z radości. Wydaje mi się to normalne. Chcę dawać szczęście i mieć tym samym powód do szczęścia, jakim jest jego dawanie. Czy to, że coś daję, znaczy, że ktoś mi musi coś odbierać? Szczęście nie jest walutą, choć czasem tak jest traktowane.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz