Były momenty prawie idealne. To znaczy, prawie były. A właściwie ich nie było. Trudno jest komuś dać najpiękniejszą chwilę w życiu, wiedząc, ze nic jej nie przebije. Trudno jest wyryć się w czyjejś pamięci, bo to nieodwracalne. Trudno jest być dla kogoś wszystkim. Przerażający jest strach przed tym, że ktoś może cię za dobrze zapamiętać. I za długo pamiętać. Wspomnienia wspomnieniom nierówne. Dlatego boimy się dać komuś coś najwspanialszego, kiedy dla nas szybko to się zatraci. Wydaje się nam, że nie jesteśmy warci dania tej chwili. Tak bardzo niegodni, tak bardzo nieulotni. Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób. Po prostu nie chciałam być zapamiętana zbyt negatywnie. Szczególnie, gdy sama się do tego przyczyniłam. Ale po odejściu wcześniejszym, czy późniejszym, żałuje się nie (tylko) tych złych chwil, ale tych najlepszych, bo mimo, że były najlepsze, to wszystko, tak czy inaczej, umarło. Nie dlatego, że były, ale dlatego, że pozwoliły temu odejść i zostawić w środku gdzieś sobą ślad. Wspomnienie.
(Jestem przerażona, że nie znalazłam innej wersji tej piosenki na youtubie ;o)
"Mam dziś wszystko, czego chciałam."
Bywa, że łatwiej się rozmawia z kimś, kogo się tak bardzo nie zna. Z ludźmi, którzy są poza całym moim osobistym światem. Oni wtedy wydają się tacy wyrozumiali i zgodni. Wydają się bliżsi temu, co nas otacza, niż Ci, którzy codziennie się gdzieśtam pojawiają. Nieznajomi budzą zaufanie. Taki człowiek, zdaje się, wie wszystko. Zna odpowiedzi na wszystkie pytania. A znajomi, są zbyt znajomi. Budzą strach i gardzą.
Czasem tak bardzo się okłamuję, że sama zaczynam w to wierzyć. Może to mnie utrzymuje często w tak dobrym humorze. Nie powinnam się uważać, za taką dobrą. Nie jestem w cale dobra. Mówię o sobie źle, ale nie do końca tak uważam. Ale uważam, że powinnam tak uważać. Bo jestem zła. Paskudna. Pociesza mnie to, że nie tylko ja mam ten problem. To też jest paskudna myśl.
Uwielbiam szynkę. I musztardę. Ale nienawidzę połączenia tych dwóch rzeczy. Kiedyś jadłam często chleb z szynką i musztardą. A teraz nigdy bym go nie tknęła. Przejadł mi się. Niektóre mieszanki mnie obrzydzają. Jak baleriny z dresem. Albo skarpetki do sandałów. I różowy z czerwonym. Są duety niezwykle nieidealne. Więcej niż anty-idealne. Takie, których nie potrafię wytrzymać. Wolałabym być ślepa, niż je oglądać. I głucha, by ich nie słyszeć.
Tak, co by Ci się lepiej czytało. Czemu nie mam takiego brata? :< |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz