Kiedyś chciałam dostać keyboard. Byłam dzieckiem, niezwykle upartym dzieckiem w dodatku, więc chodziłam i marudziłam rodzicom, jak ja bardzo chciałabym mieć ten keyboard. No i jako, że nie dałabym im spokoju, w końcu dostałam go. Nauczyłam się "Jingle Bells" i "Szła dzieweczka do laseczka", a potem keyboard leżał. Leżał na szafie, czasem zdarzało mi się go ściągnąć, ale bez większego szału. Przyszedł czas, że zachciało mi się gitary. Znów się zaczęło chodzenie "Tatooo, chcę gitarę!". Wtedy tata postawił mi warunek, że dostanę ją, jeśli oddam keyboard jakiemuś biednemu dziecku, które on tam znał. Jak głupia i ślepa się zgodziłam i pomijając już to, że to była najmniej ekonomiczna decyzja w moim życiu. Tata był brutalny. Ale dostałam gitarę. Nauczyłam się chwytów. Lubię ją. Lubię z nią śpiewać. Czasem trochę się zakurzy, ale potem znów do niej wracam. Ale brakuje mi keyboardu. Bo kocham muzykę. I teraz dorosłam do tego, żeby docenić też keyboard. Żałuję, że go oddałam. Bo już go nie odzyskam. A drugi raz bez sensu prosić o to samo, jeśli za pierwszym razem nie zrobiłam z niego pożytku. Z drugiej strony ciężko mi było podjąć wtedy racjonalną decyzję, kiedy byłam mała i zagubiona. I chciałam coś nowego.
To taka historia z mojego dzieciństwa. Może ma większe znaczenie, niż mi się wydaje. Mi po prostu zależy, jak jeszcze nie dostanę tego, co chcę, albo jak już to stracę. Ale uczę się, powoli się uczę. Bo gitarę doceniam. I nie oddałabym jej. Na pewno nie.
Zrozumieją Ci, co zrozumieć chcą.
I obcy zrozumieli Ci, co powinni.
Ten też mi się podoba.
OdpowiedzUsuńO <3 A Ty dodaj coś! :>
OdpowiedzUsuń